niedziela, 27 października 2013

Bartosz z jabłkami


Od kilku dni dręczył mnie stojący w kuchni kosz z jabłkami. Jak powracający wyrzut sumienia przypominał, że owoce za chwilę się zmarnują. Musiałam coś z nimi zrobić. W dodatku zachciało mi się ciasta, takiego jak robi mama. Wymarzyłam sobie proste, kakaowe z jabłkami – najlepsze. Kiedy nie ma czasu na długie stanie w kuchni i pomyłki, dobrze mieć pod ręką rodzinny, sprawdzony przepis.  Bartosz z jabłkami, jak sama nazwa wskazuje, to cukierniczy oldschool. Ciasto wyjęte wprost z mocno wypłowiałych zapisków kulinarnych mojej mamy. Idealne do jesiennej herbaty z sokiem jeżynowym.

3 szklanki mąki
1,5 szklanki cukru
1,5 łyżeczki sody
6 jajek
1,5 szklanki oleju bezsmakowego (najlepiej słonecznikowego)
2 łyżki kakao




Prostokątną formę o wymiarach o 37x22 cm wyłóż papierem do pieczenia. Rozgrzej piekarnik do 180C. Ubij olej z cukrem. Ubijaj dodając po jednym jajku. W osobnym naczyniu wymieszaj sypkie składniki i dodawaj stopniowo do masy z olejem. Obierz ok. 1-1,5 kg jabłek (np. 4 duże). Pokrój w kostkę lub dość cienkie talarki i dodaj na końcu do masy. Delikatnie wymieszaj. Piecz ok. 45-50 minut, do suchego patyczka.

poniedziałek, 21 października 2013

Miłość zwycięży


Miłość do placków ziemniaczanych znów zwyciężyła nad niechęcią do ścierania ziemniaków na tarce. Mieszkanie trzeba było co prawda wietrzyć po sporej dawce ulubionej smażeniny, ale trud się opłacił. Warto było nawet stracić paznokieć w trakcie ścierania, jak się placki kocha tak jak ja. Tym razem sezonowo, z cukinią. Polecam z bryndzą.

Placki ziemniaczane z cukinią

1 kg ziemniaków
1 średnia cebula
1-2 łyżki mąki
1 jajko
1 średnia cukinia
sól zwyczajna, sól czosnkowa, pieprz do smaku


Obrane ziemniaki zetrzyj na najdrobniejszych oczkach a cukinię na średnich. Odsącz zebraną wodę od masy.  Dodaj startą na drobnych oczkach cebulę, jajko i mąkę. Wymieszaj i dopraw. Smaż na rozgrzanym dobrze oleju cienkie placuszki. 

piątek, 18 października 2013

Beziki Pawłowej


Przyznaję – nie mam pojęcia, kim jest Pawłowa – co nie zmienia faktu, że desery na bazie bezy według tego przepisu należą do moich ulubionych. Jestem wielkim zwolennikiem mrożenia białek, dzięki czemu od czasu do czasu robię bezową ucztę. Nie mogę uwierzyć, że dopiero dziś z bezą debiutuję na blogu. A właściwie z bezikami. Mają na pewno tę zaletę, że łatwo z nimi uniknąć problematycznego krojeniu tortu na porcje. Każdy dostaje swój własny deser i to jest fajne. Próbuję też zmierzyć się z częstym zarzutem wobec Pawłowej – jest za słodka. Pod bitą śmietanę dodaję cytrynowy sos, co dobrze balansuje smaki.

Na  6-8 bezików

4 białka z dużych jajek
szczypta soli
1 szklanka cukru
2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej
2 łyżeczki białego octu winnego (opcjonalnie)
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
ok. 250 ml śmietany kremówki
ulubione owoce np. borówka amerykańska
8 łyżek lemon curd lub sosu cytrynowego (dostępne np. w Marks & Spencer)
cukier puder do posypania


Rozgrzej piekarnik do 180 stopni C. Ubij białka z solą na niezbyt sztywną pianę. Najpierw na małych obrotach, potem stopniowo je zwiększaj. Dodawaj cukier łyżka po łyżce, aż otrzymasz lśniącą pianę. Oprósz skrobią, dodaj wanilię i lekko zamieszaj. Nie jestem fanem rysowania kółek na bezy na  papierze do pieczenia. Zwykle po prostu formuję z piany małe gniazdka na papierze. Zostaw odstęp pomiędzy bezami, na pewno zwiększą sporo swoja objętość. Wstaw bezy na blasze do piekarnika i od razu zmniejsz temperaturę do 150 stopni. Piecz przez 30 minut, a następnie zgaś piekarnik i pozwól im doschnąć przez kolejne pół godziny. Wystudzone bezy polej na środku kleksami z lemon curd, ułóż bitą śmietaną i udekoruj owocami. Na koniec posyp je cukrem pudrem.

Przepis jest modyfikacją Bezików Pawłowej Nigelli Lawson z książki „Jak być domową boginią”?
Więcej o przygotowaniu i pieczeniu, a właściwie suszeniu bezy znajdziecie w wyczerpującej notce Doroty Świątkowskiej. Jest bardzo przydatna. Polecam.



piątek, 11 października 2013

Gruszkowe clafoutis


Clafoutis, czyli tarta na sposób francuski. Tradycyjne clafoutis to czereśnie lub wiśnie zapiekane w rzadkim budyniowym cieście. Ja korzystam z klasycznej receptury słynnych francuskich cukierników z rodziny Roux, którą nieznacznie zmieniłam. Przepis podaję w nieco zmniejszonych proporcjach, gdyż po pierwszej próbie zostało za duża ciasta i sosu. Dojrzałe gruszki znalazły znakomite sezonowe zastosowanie. Jedyną wadą tego przepisu jest to, że ciasto znika stanowczo za szybko!

Potrzebna będzie forma do tarty o średnicy 25 cm i wysokości 2,5 cm, najlepiej z wyjmowanym dnem. Najpierw przygotuj ciasto kruche według poniższego przepisu.

Spód z ciasta kruchego z żółtkami

Ten rodzaj ciasta kruchego jest znacznie bardziej łamliwy i nieco trudniejszy w przygotowaniu, za to idealnie komponuje się z delikatnym gruszkowym deserem. Ciasto można przechowywać do tygodnia w lodówce, a w zamrażalniku nawet do 3 miesięcy.

1 szklanka mąki
100 g masła pokrojonego w kostkę, nieco rozmiękczonego
1/3 szklanki cukru pudru
szczypta soli
dwa żółtka

Na stolnicy usyp górkę z mąki i zrób w niej wgłębienie. Wrzuć w nie masło, sól i cukier. Zacznij urabiać ciasto opuszkami palców. Gdy powstanie góra okruchów, dodaj żółtka i wyrabiaj delikatnie palcami aż powstanie gładka masa. Utocz kulę, zawiń w folię spożywczą i schowaj do lodówki na ok. 2 godziny

Gruszkowe clafoutis

ciasto kruche z powyższego przepisu
4 dojrzałe gruszki
sok z połowy cytryny
¼ szklanki mleka
¼ szklanki śmietanki kremówki
1 strąk wanilii lub łyżeczka ekstraktu waniliowego
1/2 szklanki cukru
2 jajka
1 łyżka mąki




Z ciasta rozwałkuj cienki placek (grubość ok. 3 mm) i wyłóż nim formę do tarty wysmarowaną masłem. Ponakłuwaj ciasto widelcem i schowaj do lodówki na 20 minut. W międzyczasie obierz gruszki i przekrój na połówki. Rozłóż na patelni, zalej sokiem z cytryny i posyp trzema łyżkami cukru. Podsmażaj przez kilka minut, tak by owoce pozostały dość jędrne mimo miękkości. Rozgrzej piekarnik do 190 C. Wyjmij tartę z lodówki, wyłóż papierem do pieczenia i wysyp np. fasolę do obciążenia. (Najlepsze będą kulki ceramiczne). Podpiekaj bez farszu ok. 15-20 min. Następnie zabierz fasolę i podpiekaj jeszcze ok. 5 minut aż tarta się zrumieni. Gdy tarta będzie się zapiekać, wlej do rondelka mleko, śmietankę, wanilię i 2/3 cukru. Jajka z mąką i pozostałym cukrem ubij w osobnej miseczce. Gdy mleko w rondlu zawrze, dodaj masę jajeczną i energicznie mieszaj na niewielkim gazie. Odstaw do ostygnięcia, od czasu do czasu mieszając. Na upieczonej wstępnie tarcie porozkładaj gruszki pokrojone w paseczki. Zalej je ostudzonym sosem z rondelka i zapiekaj całość jeszcze przez pół godziny lub do momentu, gdy góra się zrumieni. Wystudź ciasto przez 20 minut i dopiero wyjmij z formy. Podawaj najlepiej na ciepło, na przykład z kulką czekoladowych lodów. Możesz też posypać na końcu wierzch ciasta cukrem. Smacznego!


czwartek, 15 sierpnia 2013

Good Morning, Vietnam!


W każdym większym mieście jest przynajmniej jedna knajpa o nazwie Good Morning, Vietnam lub Bonjour Vietnam. Od niedawna Warszawa ma swoją. W Kopenhadze pod tym szyldem kryje się jedna z najpiękniejszych restauracji w kraju, w Londynie – mekka fanów azjatyckich smaków. Polskie Bonjour Vietnam – bo tak nazywa się lokal o którym dziś piszę, to nowa kanapkarnia w samym centrum Warszawy. W dość ciemnym, barowym wnętrzu można zjeść świeże śniadanie lub przegryźć coś w ciągu dnia. W menu kilka rodzajów kanapek, między innymi wietnamskie bagietki z naleśnikiem i boczkiem (11 zł). Do tego bubble tea (10 zł), koktajl z mango lub wietnamska kawa. Uwaga, menu z dużą ilością kolendry! Po wszechobecnej modzie na zupę pho, wietnamskie kanapki to miła odmiana. Na razie dość sterylnie i czysto, ale miejmy nadzieję, że wkrótce właściciele uzupełnią menu o choćby małe wietnamskie przekąski. Wrócę po nie na pewno.


Bonjour Vietnam
ul. Chmielna 16

niedziela, 11 sierpnia 2013

Słowo na niedzielę


Dzisiejszy post niech będzie odpowiedzią na pojawiające się prośby o pomysł na porządny, niedzielny obiad. Taki, który bez wstydu można zaserwować znajomym i rodzinie. Sekretem jest długa lista składników. Dzięki nim niepozorna sałata lodowa zyskuje drugie życie, polędwiczki wieprzowe zaskakują wyrazistym smakiem a kartoffelsalat rozpływa się w ustach. Trzeba to wypróbować nie tylko w niedzielę!

Polędwiczka wieprzowa w aromatycznej marynacie

1 polędwica wieprzowa
1 cebula
1 chilli
2 cm korzenia imbiru starte na najdrobniejszych oczkach
szczypta mielonego czosnku
szczypta tymianku
ziele angielskie
szczypta gałki muszkatołowej
szczypta cynamonu
1 łyżeczka octu winnego z czerwonego wina
2 łyżki sosu sojowego
3 łyżki oliwy
1 łyżeczka brązowego cukru
sól, pieprz

W misce wymieszaj wszystkie składniki . Pokrój oczyszczoną z błony polędwicę na cienkie plastry (ok. 2 cm), połącz z marynatą i odstaw przynajmniej na pół godziny. Smaż na patelni ok. 3-4 minut.

Sałatka ziemniaczana z boczkiem i pieczarkami

7-8 ugotowanych ziemniaków
250 g pieczarek
200 g boczku parzonego pokrojonego w słupki
1 łyżka musztardy
1 łyżka sosu sojowego
2 ząbki posiekanego czosnku
1 mała cebula drobno posiekana
1 1 łyżeczka octu winnego z czerwonego wina
1 łyżka musztardy
natka pietruszki

Ugotowane ziemniaki obierz z łupin (nie jest to konieczne) i pokrój w grubą kostkę. Podsmaż cebulę z czosnkiem na oliwie, posól, dodaj boczek i pieczarki. Podsmażaj kilka minut. Dorzuć ziemniaki, wymieszaj z musztardą, sosem sojowym i octem. Na końcu dodaj posiekaną pietruszkę.

Dressing miodowo-musztardowy

drobno posiekana mała cebulka
1 posiekany ząbek czosnku
1 łyżka musztardy
1,5 łyżki miodu
1 łyżeczka octu winnego
3 łyżki oliwy z oliwek
3 łyżki śmietany 18%
sól i pieprz
natka pietruszki

Wszystkie składniki z wyjątkiem pietruszki dokładnie wymieszaj i odstaw na chwilę do lodówki. Sałatę lodową pokrój na ćwiartki i polej dressingiem. Na końcu dodaj do sosu pietruszkę lub posyp nią sałatę na talerzu.



Niedzielny obiad inspirowany był kuchnią Kurta Schellera.

środa, 7 sierpnia 2013

Urban Market na trawie


W upalne weekendy młodzi i piękni pakują swoje koce w hipsterską kratę i odkurzają kosze piknikowe z zamiarem udania się na jakiś miejski, modny event. Ruszyliśmy i my! Na Urban Market vol. kolejny było bardzo miło – gastronomicznie a miejscami artystycznie. Choć spekulowano, że impreza powstała z inicjatywy Jerzego Urbana, nie było po nim śladu. Miejsko-sielski klimat Placu Zabaw udzielił się nie tylko zaopatrzonym w procenty. Zjedliśmy sandwicze z Meat Love, pesto z pokrzywy od Qmam kaszę, trochę warzywnej paelli z niewiadomego źródła i tylko na popsicle zabrakło czasu. (A były z ananasem i chilli!) Do następnego!


Plac Zabaw
ul. Myśliwiecka 9

czwartek, 1 sierpnia 2013

Masło guacamole mistrza Kurta


Wariacja mistrza Kurta na temat meksykańskiego guacamole. Zaskakująco świeży smak lata, idealny zwłaszcza w towarzystwie grillowanego mięsa. Podstawą przepisu jest miękkie awokado. Jak je wybrać? Kierujcie się prostymi wskazówkami. Niedojrzałe awokado jest w dotyku jak czoło, odpowiednio dojrzałe – jak nos, przejrzałe – jak policzek.

1 duże awokado (lub 2 małe)
2-3 ząbki czosnku
1 papryczka chilli
ok. 2 cm korzenia imbiru
sok z 1 limonki
75 g masła w temperaturze pokojowej
2 szczypty soli
2 szczypty kminu rzymskiego 

Z przekrojonego na połówki awokado usuń pestkę, łyżeczką wyjmij miąższ i rozgnieć go w misce widelcem. Dodaj resztę drobno posiekanych składników, dopraw. Całość zmiksuj razem z masłem do konsystencji gładkiej pasty. 

niedziela, 28 lipca 2013

Kurt knows best


Gdy ma się wokół wyjątkowych ludzi, czasem marzenia naprawdę się spełniają. A ja już od dawna śnię o wielkich patelniach, na których skwierczy najlepsza sezonowana wołowina, nożach które siekają z prędkością i precyzją, sosach, marynatach i mężczyźnie z doświadczeniem, który nad tym wszystkim zapanuje. I tak się składa, że dzięki moim dziewczynom mogłam tego pana (raz zobaczonego w Technikolorze) wreszcie poznać. Nazywa się Kurt Scheller. Wygląda jak francuski grand-papa wyjęty żywcem z elementarza „Litery” (pamiętacie?). Oprócz tego jest szefem kuchni z prawdziwego zdarzenia. Przemawia za nim pewnie z pół wieku doświadczenia, praca w wielu restauracjach na całym świecie i nagrody będące uhonorowaniem jego kulinarnych wyczynów. A z tego co wiem, jest tego sporo… Aż dech zapiera!


Anthony Bourdain uważa, że dobry szef kuchni ma w sobie trochę z naciągacza i showmana. Nie wystarczy sprawne posługiwanie się nożem, inwencja twórcza, troska o jakość. Liczy się też osobowość, przez co rozumiem coś na kształt niewyuczonej umiejętności przekazywania wiedzy w sposób prosty i uczciwy. Z dystansem do siebie i poczuciem humoru. Może więc chodzi zwyczajnie o charyzmę? Nie wiem. Pewne jest, że granica pomiędzy popularnością, która sprowadza na ciemną stronę mocy a pozostaniem wciąż szanowanym reprezentantem swojej profesji jest niezwykle cienka. Jak ją zachować? Odpowiedź na to pytanie chyba zna Kurt Scheller. Chociaż aktualnie nie prowadzi kuchni w żadnej restauracji, nie przestał być kucharzem, nie oddalił się od swojego fachu na manowce reklam proszków na wzdęcia. Przekazuje miłość do gotowania innym z zapałem i frajdą. Uczy Polaków, że są przyprawy inne niż tylko pieprz i sól a przepisów nie trzeba się bać. (Sam jest zwolennikiem miar typu „chlust” i „garść”). Zdaniem Kurta kiełbasę można podać z kardamonem, banany upiec, a wołowinę zamarynować na pięć tygodni. W jego Akademii Kulinarnej można, a nawet trzeba poszaleć. Gdy pytałam o wszystko co przyszło mi do głowy podczas jednodniowego kursu w jego szkole, Kurt cierpliwie odpowiadał. Jakie garnki, jaki piekarnik, czy sezonować, skąd sprowadzać. Masa pyszności i głowa pełna inspiracji, którymi będę się na pewno dzielić. Bo Kurt wie lepiej.


wtorek, 23 lipca 2013

Sernik na zimno dla leni


Jeden z moich ulubionych serników na zimno. Przepis tak prosty, że aż miło. Wygląda i smakuje. Dla fanów nieskomplikowanych rozwiązań.

Na formę o średnicy ok. 30 cm lub mniej

1 paczka ciastek digestive
3 opakowania waniliowych serków homogenizowanych (150 g)
2 galaretki malinowe
2 galaretki o smaku owoców leśnych
Maliny, borówka amerykańska – ilość według uznania

Zagotuj wodę i w połowie proporcji (500 ml) rozpuść dwie galaretki malinowe. W międzyczasie pokrusz ciastka i wysyp nimi tortownicę. Możesz delikatnie skropić je rozpuszczoną galaretką by spód lepiej się trzymał. (Mi to osobiście nie przeszkadza, gdy jest kruchy). Gdy galaretka ostygnie i zacznie tężeć na dnie, wmieszaj serki. (Nie rób tego z ciepłą galaretką, ponieważ całość może się zważyć, powstaną grudki, których nie da się rozmieszać.) Masę wylej na ciasteczkowy spód i wstaw do lodówki. Dół blachy dobrze jest zawinąć folią aluminiową od spodu, płynny spód może przeciekać. Gdy malinowa masa będzie zmieniała stan skupienia, ty rozpuść pozostałe galaretki w ¾ wody z przepisu. Gdy dół zdoła utrzymać ciężar maliny, wysyp bałaganiarsko swoje owoce na całą powierzchnię ciasta. Ja najbardziej lubię połączenie borówki amerykańskiej i malin. Zalej tężejącą galaretką z owoców leśnych i pozostaw na kilka godzin w lodówce.

niedziela, 21 lipca 2013

Zrób sobie lepiej... z rana


Bardzo lubię dobrze zacząć dzień. Postarać się, poświęcić więcej czasu na starcie. Fajnie mieć pewność, że reszta dnia potoczy się jak trzeba. Sama rzadko wychodzą z domu bez śniadania. A w weekendy lubię w tym temacie poszaleć. Odkurzam smaki dzieciństwa. (Nie wszystkie, mleczna z grubym kożuchem to trauma!) Francuskie tosty na słodko najlepiej smakują latem, ze świeżymi owocami. Idealna propozycja na niedzielne śniadanie. Od razu robi się lepiej.

Na ok. 5 tostów francuskich

5 kromek chałki (najlepiej nie pierwszej świeżości, lepiej wchłania wtedy jajeczny płyn)
2 jajka medium
Pół szklanki mleka
Łyżeczka cynamonu
Łyżeczka ekstraktu waniliowego
Łyżka brązowego cukru
2 łyżki masła

Wymieszaj jajka i mleko na jednolitą masę. Dodaj cynamon, cukier i ekstrakt waniliowy. Maczaj kromki z dwóch stron i smaż na maśle na złoty kolor. Ja smaruję dżemem i posypuję owocami. Tym razem wersja z najprawdziwszymi polskimi jagodami, które barwią zęby na niebiesko i dżemem truskawkowym. Tak!

czwartek, 18 lipca 2013

Akcja - Reaktywacja


Więc wracam. Cisza na morzu, cisza w armacie – czas zabrać głos. Kilka miesięcy przerwy i mogę powiedzieć, że działo się sporo. W tym czasie zdążyłam: przeczytać kilka fajnych książek i nadrobić zaległości gazetowe, sięgnąć kulinarnego dna zjadając furę obrzydliwych mrożonek, przygotować kilka posiłków raczej niskich lotów (mówiąc „niskich lotów” mam na myśli naprawdę NISKIE loty), ugotować kilka zajebistych rzeczy i nie zrobić im zdjęć, zrobić kilka rzeczy, z których na pewno nie będzie relacji na tym blogu (nie chodzi wyłącznie o gotowanie), skleić piątkę z Kurtem Schellerem, wyjść za mąż, pierwszy raz w życiu pojechać na all-inclusive, schudnąć a potem znów przytyć. Pora odzyskać resztki szacunku dla swojej osoby i bez wielkiego rabanu wrócić do garów.

Zanim jednak to nastąpi na łamach Cynamonowego – dwa książkowe mustready do zabrania na zasłużony urlop. Nie są to nowości, u mnie po prostu zalegiwały i trafiły na dobry moment. Po pierwsze Playing with Fire Gordona Ramsaya. Duża garść bardzo konkretnych i słusznych uwag dla tych, którzy już 5 razy obejrzeli powtórki wszystkich sezonów Kuchennych Rewolucji i mimo to, wciąż marzą o własnej knajpie. Gordon uchyla rąbka tajemnicy i zdradza, jak to jest robić w tym biznesie. I jeśli on mówi, że wcale nie jest łatwo, to pewnie ma chłopak rację. Do przeczytania i zapamiętania. Po drugie Anthony Bourdain Głodne Kawałki, czyli musztarda przed obiadem – felietony zebrane z różnych czasopism i gazet. Zwyczajem Bourdaina, zostawia człowieka na skraju emocji. Jak on pisze o Nowym Jorku…  Cokolwiek by nie napisał, ja to prawdopodobnie przeczytam. Uwielbiam!

Ponadto, zgłębiwszy trzeci już numer magazynu KUKBUK, muszę oficjalnie przyznać, że jest to tytuł, na który czeka się z wypiekami na twarzy. I u mnie jest tak… mniej więcej od pierwszego numeru. (Wizualizacja mojej osoby w japonkach, z KUKBUKIEM pod pachą na jednej z dzikich plaż zawsze dodaje mi sił w ciężkich chwilach). Fajnie, że pomysł na KUKBUKA wciąż się broni i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało być inaczej. Tak trzymać! A ja lecę do kiosku po numer lipcowo-sierpniowy!


piątek, 19 kwietnia 2013

Męskie rzucanie mięskiem


Bardzo długo zbierałam się do tej recenzji. Niełatwo opisać miejsce, o którym tak wielu smakoszy powiedziało już tyle dobrego. Co można jeszcze dodać? Spróbuję od początku. Zaczęło się od informacji, że już są otwarci. Potem były entuzjastyczne recenzje znajomych i tekst w Food & Friends, który wyjaśnił niewyjaśnione, zilustrował niewyobrażone i mocno zmobilizował do działania. – Muszę ich odwiedzić!

Mowa o Butchery & Wine – jednej z niewielu restauracji typu steak house w Polsce, serwującej mięso najwyższej jakości. Dziś, gdy prawie wszystko znajdziemy na półkach sklepowych, rzadko miewamy kulinarne marzenia, raczej zachcianki, które zwykle dość łatwo spełnić.  A szkoda, bo oczekiwanie na wymarzony smak to jest coś, czego nie da się porównać do niczego innego. Zmysły szaleją, bo jak wyobrazić sobie smak lekko surowej wołowiny albo szpiku kostnego?  

W Butchery & Wine wszystko skoncentrowane jest na smaku. Męski, prosty wystrój nie rozprasza. Niewielka karta podkreśla jakość każdej z serwowanych potraw. Właściciel Daniel Pawełek czuwa na miejscu, widać że nie jest tylko figurą tego lokalu. 15 lat doświadczeń kulinarnych z Wielkiej Brytanii przeniósł na polski grunt i to z dużym wyczuciem. Dla mnie hitem tego miejsca pozostanie stek Bavette, podawany z szalotkami i frytkami. Wspaniały, rozpływający się w ustach kawał na wpół surowego mięsa w doskonałej marynacie. Koniecznie trzeba spróbować też pieczonego szpiku kostnego podawanego z grzankami  i sałatką z kaparów i pietruszki. Absolutnie dziwny, intensywny smak, niepodobny do niczego. Ceny wysokie, ale jeśli kochacie mięso, warto rozbić świnkę na okoliczność takiego wyjścia i doświadczyć czegoś kompletnego.

„Love what you eat” mówi motto knajpy. And I loved it.

Dorzucam jeszcze przepis na jedną z przystawek, serwowaną w Butchery & Wine. Nieźle sprawdza się jako starter do mięsnej uczty.



Sałatka z kalarepy z kaparami

1 kalarepa
½ małej czerwonej cebulki
2 łyżki kaparów
Natka pietruszki
2 łyżki soku z cytryny
Łyżka oliwy
Sól, pieprz

ul. Żurawia 22

czwartek, 28 marca 2013

Zimo, a kysz!


Druga próba przepędzenia zimy do spółki z goździkami, cynamonem i … partią mięsa. Jedziemy! Łopatka wieprzowa w piwie i miodzie idealnie rozgrzewa. Choć pyszna, chcę wierzyć, że już niedługo taki zimowy zestaw nie będzie w ogóle potrzebny.  



Łopatka wieprzowa w miodzie i piwie z kaszą jęczmienną i dodatkami

Porcja dla 5-6 osób

1,5 kg łopatki wieprzowej
5 ząbków czosnku
100 g mąki pszennej
2 cebule
3 łyżki miodu
2 łyżki suszonego majeranku
3 liście laurowe
1 laska cynamonu
1 mała łyżeczka goździków
500 ml jasnego piwa
500 ml rosołu
250 g ugotowanej kaszy jęczmiennej
150 g suszonych pomidorów z zalewy olejowej
1 por
1 łyżka oliwy
sól, pieprz, olej 


Umyte i oczyszczone mięso pokrój w duże kawałki. Posyp solą, pieprzem i obtocz w mące, a następnie obsmaż na  rozgrzanym oleju na złoty kolor z każdej strony. Podrumienione mięso zdejmij z patelni.
Cebule pokrój w grubą kostkę, a czosnek w plasterki. Na patelni podsmaż cebulę i czosnek w miodzie. Dodaj suszony majeranek, liście laurowe, laskę cynamonu i goździki. Dodaj mięso i zalej wszystko piwem i rosołem. Kiedy piwo się zagotuje i przestanie się pienić, przykryj i duś na wolnym ogniu przez godzinę.
Suszone pomidory z zalewy oraz białą część pora pokrój w drobną kostkę, podsmaż na oleju z zalewy. Dołóż ugotowaną kaszę jęczmienną i przez chwilę podsmażaj. Dopraw do smaku pieprzem i solą.

Przepis Karola Okrasy.

wtorek, 19 marca 2013

Zimowe muffiny z powidłami śliwkowymi



Już za chwilę, już za minutkę grzaniec galicyjski pójdzie w odstawkę, a z nim zimowe wieczory zajadane piernikowymi przysmakami. Czas pożegnać zimę, pożegnać ją godnie. Póki co, śnieg nie planuje ewakuacji, a temperatury pozwalają zapomnieć, że za chwilę wiosna. Na ostatnie podrygi mroźnej zawieruchy proponuję zimowe muffiny z powidłami śliwkowymi.

2/3 szklanki i 2 łyżki mąki pszennej
2 łyżeczki cynamonu
1 łyżka przyprawy korzennej do piernika
pół łyżeczki sody oczyszczonej
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
120 g masła
55 g gorzkiej czekolady, posiekanej
pół szklanki kakao
2 duże jajka
3/4 szklanki jasnego brązowego cukru
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
pół szklanki kwaśnej śmietany 18%
3/4 - 1 szklanka powideł śliwkowych



Połącz sypkie składniki z wyjątkiem kakao. W rondelku rozpuść masło, po wyłączeniu dorzuć połamaną czekoladę i kakao. Mieszaj do uzyskania  gładkiej masy. Jajka w temperaturze pokojowej ubij z cukrem do puszystości. Dodaj wanilię. Połącz masę jajeczną z czekoladową. Łyżkami, stopniowo dodawaj śmietanę na przemian z sypkimi składnikami. Do papilotek nałóż łyżkę ciasta, na nią łyżkę powideł (dobrze sprawdzają się śliwkowe z Biedronki), a następnie znów łyżkę ciasta. Piecz do suchego patyczka ok. 25-30 minut w temperaturze 170ºC.

Przepis Doroty Świątkowskiej.

środa, 13 marca 2013

Non Solo



Od niedawna urzęduję na Ochocie. Powoli badam teren, szukam swoich miejsc. Mam już na koncie odkrycia z kategorii „porządny mięsny” i „pyszna cukiernia”, czyli to co chyba najważniejsze. Każda dobra, spożywczo-przemysłowa miejscówka jest dla mnie na wagę złota. A jak Grójecka długa i szeroka, punktów do sprawdzenia sporo. O jednym z nich muszę wspomnieć, bo akurat ten lokal znam już kilka ładnych lat. To pizzeria Non Solo. Lubię specyficzny gwar tego miejsca, gdzie czuję się częścią wielkiej, polsko-włoskiej rodziny.


Zwykle wpadam na pizzę. Z karty polecam zwłaszcza specjalność lokalu – pizzę Non Solo.  Jest wspaniała, ociekająca czosnkową oliwą. Ciężkawa, ale marcowy śnieg za oknem i temperatura poniżej zera to chyba wystarczająca okoliczność łagodząca dla tej zbrodni, prawda? Dobrym wyborem jest też Portofino z szynką parmeńską. Placki są duże, ciasto cienkie, a ceny do przełknięcia (18-38 zł). 


ul. Grójecka 28/30

niedziela, 10 marca 2013

O kuchennych wtopach i drożdżowym pachnącym cynamonem

Czasem tak bywa, że im bardziej się chce, tym bardziej nie idzie. Moje ostatnie dwa tygodnie w kuchni pewnie można streścić w dwóch krągłych słowach: Kitchen Fail. Pierwsza wersja cynamonowego wieńca też nie wyszła zgodnie z planem, ale tym razem postanowiłam nie poddawać się. Jak śpiewa pewien band (nazywany najbrzydszym zespołem świata, ale nie mnie to oceniać): „Po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój.” Zawierzyłam podstarzałym gwiazdom rocka i  przyznaję – mieli rację. W kolejnym podejściu z pieca wyjechał prawdziwy wieniec, taki jak ten u Justynki. To ona wygrzebała  przepis i zaraziła szajbą na drożdżowe. Dzięki niej w cynamonowym domu znowu zrobiło się naprawdę pysznie! 



Cynamonowy wieniec

Ciasto:

2 szklanki mąki
¾ szklanki ciepłego mleka
1 żółtko jajka
1 łyżka cukru
1 łyżka świeżych drożdży
1/8 szklanki stopionego masła
szczypta soli

Nadzienie

3 łyżeczki cynamonu
4 łyżki brązowego cukru
¼ szklanki stopionego masła



Pokruszone drożdże zalej ciepłym mlekiem (nie gorącym!) z cukrem i wymieszaj. Po 5 minutach mikstura powinna „ruszyć”, tzn. drożdże zaczną bąbelkować a poziom płynu zacznie się podnosić. (Jeśli nic się nie zadzieje, może to oznaczać, że drożdże są np. stare i zwietrzałe, wtedy nawet nie warto psuć nimi reszty składników. Zawsze sprawdzaj datę ważności na drożdżach, powinny być giętkie i kruche, a ich zapach musi kręcić w nosie!) W międzyczasie wysyp mąkę zmieszaną z solą i zrób dziurkę na środku. Wbij tam żółtko, dolej masło a następnie drożdżową miksturę. Zacznij ugniatać, aż ciasto będzie gładkie i elastyczne. Uformuj z niego bułeczkę i połóż w misce przykrytej ściereczką. Miskę zostaw na leżakowanie w ciepłym miejscu na ok. 1,5 godziny. W tym czasie ciasto powinno podwoić swoją objętość.

Gdy ciasto wyrośnie rozgrzej piekarnik do 180 C. Rozwałkuj ciasto najlepiej na kształt zbliżony do prostokąta o grubości 1 cm. Posmaruj równomiernie roztopionym masłem i posyp mieszanką cukru i cynamonu. Zroluj jak roladę i przekrój wzdłuż jak na zdjęciach. Uformuj warkocz a z niego wieniec. Piecz ok. 30-35 minut.



Przepis pochodzi ze strony Totally Love It.

Rada 1: Jeśli właśnie macie na koncie jakąś kuchenną wpadkę, pamiętajcie, że zawsze może być gorzej... albo śmieszniej. Na przykłada tak, jak na stronie CakeWrecks. Polecam! 

Rada 2: Jeśli nie udaje się w starciu z piekarnikiem  i patelnią, czas nastawić nalewkę! Moja już niedługo na blogu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...