A
sukienka i spódnica to nie to samo? Pytanie – klasyk. Rozczulający standard w
wykonaniu (prawie) każdego mężczyzny. Złożony świat pełen zawiłości robi się
jeszcze trudniejszy do ogarnięcia, gdy na horyzoncie pojawia się słodka
opozycja: muffin i cupcake. Wszyscy
je jemy, robimy, lubimy i właściwie wydaje się, że wiadomo o co chodzi. Gorzej,
jeśli temat trzeba ująć w kilku rozstrzygających zdaniach. Nie, nie chodzi
jedynie o dekorację. Podobno „Muffin is a confused cupcake”… Czym tak naprawdę
się różnią? Chcę raz na zawsze wyjaśnić tę palącą jak gorący kartofel kwestię.
Oto, czego dowiedziałam się z różnych źródeł:
1. Muffin przyjmuje postać sporej buły, słodkiego
lub słonego chlebka o przeznaczeniu śniadaniowym. Ładniejsze czy brzydsze, muffiny mają przede
wszystkim nakarmić. Cupcake to słodki deser, często miniaturowe dzieło sztuki,
gdzie samo ciasto jest jedynie bazą.
2. Wyrośnięty muffin powstaje z niedbałego
wymieszania składników. Używanym najczęściej tłuszczem jest olej. Cupcake'owe ciasto przede wszystkim na bazie
masła to natomiast idealnie gładkie połączenie składników, które wyrasta do
niewielkich rozmiarów filiżanki. (Stąd nazwa).
3. Muffin
pieczony w papilotkach lub bez najczęściej podawany jest jak go Pan Bóg
stworzył, bez dekoracji, z rzadka w skromnej polewie. Atrakcją mogą być owoce w
cieście lub kruszonka na wierzchu. Cupcake za to zasiada w pierwszym rzędzie
festiwalu cudnego kiczu. Może być wypełniony nadzieniem (np. ganaszem), przykryty
czapą kolorowego kremu, ozdobiony wszelkiej maści posypkami lub całkowicie
przemyślaną i robiącą niekiedy obłędne wrażenie dekoracją z masy cukrowej.
4. When
your wife is younger, you call her “cupcake”. When she is older with double
chin, you call her “muffin”. (Moja ulubiona różnica. Znacznie
lepiej brzmi w oryginale.)
Koniec końców uwielbiam jedne i
drugie. Przejdźmy więc do konkretów. Jeszcze do niedawna cupcake był w Polsce
czymś zupełnie nowym, tylko dla wtajemniczonych. Taką czekoladą z okienkiem. Symbolem
zachodniej fajności złożonej z kolorowych bajerów do pieczenia, które nadal nie
są u nas łatwo dostępne. W ostatnim czasie w Warszawie jak grzyby po deszcze zaczęły wyrastać
artystyczne pracownie zajmujące się muffinami i cupcake'ami. Robi się naprawdę na
poziomie i ciężko już mi określić, kiedy ten boom się właściwie zaczął. (Muszę tu
wymienić ekipy So sweet project i Goodies, bo robią niesamowite cuda.)
W poszukiwaniu źródeł cupcakowej
manii, kulinarne szlaki przywiodły mnie znów na ulicę Zwycięzców. (Zaraz obok
Wurst Kiosk). Lola’s cupcakes to chyba jeden z pierwszych lokali serwujących
cupcake w kilkunastu odsłonach, jest więc z czego wybierać. Zaczynali kilka lat
temu, gdy rynek tych amerykańskich słodkości w Polsce wyglądał nieco inaczej.
Teraz Lola’s cupcakes można dostać w galeriach handlowych także w Łodzi i
Gdyni. Polecam zwłaszcza te z twarożkiem i marchewkowe, na pewno popróbuję się
z nimi na blogu. Zachwyciły mnie też halloweenowe cudaki, lubię popatrzeć na
wypieki, których nie potrafię odtworzyć w domu. Niewielka, przytulna kawiarenka sprawdzi się na
randkę lub dziewczyńskie wyjście na ploty. Ciastka są w cenie 7 zł, można
dostać też tarty i torty. Lola’s cupcakes to kawałek historii polskiego
cukiernictwa, nie mogło ich tutaj zabraknąć.
Jeśli ciągle odczuwacie niedosyt
tematu, polecam jeden z moich ulubionych blogów o cupcakes:
I-heart-cupcakes.blogspot.com . Rzadko aktualizowany pamiętnik dziewczyny
gotha, która jeśli akurat nie jest w stanie wskazującym, pisze fajne teksty i
piecze niezłe rzeczy. No i poza tym jest strasznie śmieszna.
Lola’s
cupcakes
ul. Zwycięzców
23
Nareszcie fajnie wytłumaczona różnica pomiędzy muffinami i cupcake'ami;) Najbardziej podoba mi się ostatni punkt;)
OdpowiedzUsuńZnalazłam jeszcze to: "If you throw a cupcake against a wall you get a sound like "pouf"; if you throw a muffin against a wall you get a sound like "thud" !
UsuńNie rozumiem tylko po co rzucać nimi po ścianach, kiedy można po prostu je zjeść. :-)