Kiedy
pisałam, że kilka przepisów z książki „Słodkie życie w Paryżu” zasługuje na
natychmiastowe wypróbowanie, nie żartowałam. Wczoraj zabrałam się za Brownies a la confiture de lait, czyli czekoladowo-kajmakowe kwadraciki, które
otworzyły Davidowi Lebovitzowi w Paryżu wiele drzwi. Gwarantuję, że wam
również osłodzą życie. Ja ciągle szukam tego jedynego, najlepszego przepisu na
Brownie i myślę, że propozycja autora książki mocno zbliżona jest do ideału.
8 łyżek (120 g) masła (solonego lub nie)
170 g gorzkiej czekolady (przynajmniej 60% kakao)
¼ szklanki niesłodzonego kakao
3 duże jajka w temperaturze pokojowej
szklanka (200g) cukru
łyżeczka ekstraktu z wanilii
szklanka (140g mąki)
szklanka (250 ml) kremu kajmakowego lub krówki
(puszka skondensowanego, słodzonego mleka)
Jeśli nie dodajesz gotowej krówki
(nie polecam), kup puszkę skondensowanego słodzonego mleka i na 3 godziny wrzuć
do gotującej wody. To najłatwiejsza opcja przygotowania kajmaku, choć nie
najszybsza. Weź pod uwagę, że musisz potem jeszcze wystudzić puszkę z
kajmakiem. Przy kolejnej okazji napiszę więcej o tym, jak w krótszym czasie zrobić
kajmak w piekarniku.
Póki co, rozgrzej piekarnik do 180⁰C. Kwadratową blachę o boku 20 cm
wyłóż papierem do pieczenia. Rozpuść masło na małym ogniu, dodaj czekoladę i
gdy wszystko się rozpuści, zdejmij rondelek z kuchni i wmieszaj kakao. Gdy masa
nieco ostygnie, dodaj jajka, jedno pod drugim. Wymieszaj a następnie połącz masę
z mąką, cukrem i ekstraktem z wanilii. Otwórz puszkę z przestygniętym
kajmakiem. Połowę masy na Brownie wylej na blachę. Łyżeczką do herbaty nakładaj
kulki z kajmaku wielkości śliwek, w regularnych odstępach od siebie. Gdy
skończysz, delikatnie przeciągnij nożem po kajmaku, ale bez przesady. Wylej
pozostałą część ciasta i ponownie porozkładaj kajmakowe kulki, ponownie
delikatnie rozsmaruj. Piecz przez 45 minut, do momentu gdy środek lekko się
zetnie. Nie przetrzymuj ciasta za długo w piekarniku, zbytnio wyschnie i straci
swoją czekoladową głębię. Wyjmij z piekarnika i zostaw do całkowitego
ostygnięcia. Pokrój na kawałki. Bon appetit!
Jest i brownies! Jak do tej pory, najlepsze brownies jadłam na weselu pewnej uroczej pary z Warszawy (NiP, oczywiście :)). To wygląda nie mniej smakowicie! Dziękuję za przepis - na pewno zrobię, jak tylko w końcu dorobię się piekarnika ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Ania Kosińska
Taki przepis nie może długo czekać! Ja też wspominam z sentymentem tamte pyszności... Mniam! :-) A jeśli masz jakieś swoje, które są warte grzechu, chętnie wypróbuję na blogu!
Usuń