|
Efekt naszej ciężkiej pracy! |
|
Tomek Woźniak w akcji |
|
Się pichci. |
Cały wczorajszy dzień sprawdzaliśmy dobre
jedzenie na GOOD FOOD FEST. Było trochę zimno, ale poza tym na szczęście ciekawie
i różnorodnie. Organizatorzy z tajemniczej multijęzykowej szkoły gotowania Food
for Friends ruszyli ze sporym projektem rodzinnego festiwalu. (Niewiele
dowiedziałam się o szkole z ich strony, która chyba czeka na odpalenie). W
ramach pierwszej edycji GFF na jeden listopadowy weekend pięknie odnowiony żoliborski Fort Sokolnickiego zamienił się w kulinarną warsztatownię. Miejsce jest idealne na tego
typu imprezy. Było smakowisko VEGE i NOT VEGE, strefa interakcji i projekcji,
strefa dzieciaka, kulinarna kozetka, targ slowfoodowych produktów….
|
Wątróbki z pstrąga, targowy HIT. |
|
Lutenica na bałkańskim stoisku. |
Dla mnie najważniejsze były warsztaty. Wzięliśmy
udział w czterech. Pierwsze poświęcone kuchni wietnamskiej poprowadził Tomek
Woźniak. Panował nad żywiołem uczestników
i trochę z nami nawet pożartował. Podobno szykuje jakiś autorski program
telewizyjny, więc może będzie o nim jeszcze głośno. Bardzo pozytywne wrażenie,
choć sam warsztat (zdążyliśmy zrobić jedynie sajgonki) był oczywiście bardzo basic.
Ci, którzy liczyli na coś więcej, mogli wyjść rozczarowani. Ja potraktowałam to
przede wszystkim jako dobrą zabawę. (Sajgonki były nota bene całkiem niezłe.)
Drugi warsztat przeniósł nas na południe Francji, skąd pochodzi ser Roquefort. Z Davidem Gaboriaudem,
trenerem kuchni francuskiej przygotowaliśmy małe przekąski na bazie właśnie niebieskiego sera owczego, cykorii, gruszki i różnych prażonych pestek. Ciekawe merytorycznie było spotkanie z Natalią
Nowak-Bratek, autorką bloga kulinarno-fotograficznego Krew i mleko. Zaglądam tam czasem i podziwiam. Szkoda, że
zbyt wiele nie skorzystałam, bo dysponuję nieco innym sprzętem fotograficznym... (Mam w zasadzie tylko 3 opcje: auto, manual, makro. :-) Organizacyjnie najmniej udany był kulinarny warsztat dla blogerów, chociaż to właśnie on powinien pozytywnie odstawać poziomem. Prowadząca przedstawiła się jako niepraktykująca blogerka i pasjonatka kuchni, skądinąd sympatyczna. (Nie wiem gdzie
bloguje. Jeśli ktoś kojarzy, dajcie znać). Na sali panował chaos i mało
kto wiedział, jaki ma być efekt końcowy pracy. Obok w strefie dzieciaka odbywało się natomiast granie na garnkach , więc zupełnie nie słyszałam wskazań kierowniczki. Brakowało składników, a zanim powstały
finalne potrawy część dań została już zjedzona… :) Śmiesznie było.
|
Przekąska a la David Gaboriaud |
|
Sosik idzie. |
|
Śledzik z sosem tatarskim na ziemniaczano-buraczanych koreczkach i sałatka z rukolą i buraczkiem by Pani Blogerka |
|
David Gaboriaud praży a tłum podziwia. |
|
Znam ich z telewizji! |
|
Pani częstuje zdrowym jedzeniem. |
Całkiem fajne były degustacje na
dziedzińcu głównym. Sporym powodzeniem cieszyła się kuchnia bezglutenowa Joli
Słomy i Mirka Trymbulaka, znanych z programów Kuchni+. Ja najbardziej (i
najdłużej) czekałam na Jakubiaka, który choć przybył ze sporym opóźnieniem,
pokazał co to improwizacja w kuchni. Na żywo, muszę przyznać, wypada świetnie,
a jego mięso było palce lizać. Jeśli tak gotują w jego nowej knajpie Spoco
Loco, będzie trzeba się wybrać.
|
Jadalne talerze z otrębów |
Toczyły się między nami spory na temat terminu wydarzenia. Padały pytania, czy nie lepiej świętować dobre jedzenie latem? Dla mnie jednak listopad jest ok.
Wakacyjna oferta imprez kulinarnych jest przeładowana, a dzięki GFF miałam
poważny powód, by wyrwać się z ciepłego domu (z wielkim trudem, to fakt) w
sobotni, mglisty poranek.
Good Food Fest 2012
Nowy Fort Sokolnickiego
ul. Czarnieckiego 51
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz