Jak to się dzieje, że niektóre
jeszcze pachnące farbą lokale zamykają się niedługo po otwarciu? Nie potrafią
wkupić się w łaski lokalsów, proponują zbyt wysokie ceny, a może po prostu, jak
twierdzi Magda Gessler, jedzenie się nie broni? Takie rozważania snuliśmy
prawie 2 lata temu pałaszując śniadanie w nowo otwartej wówczas kawiarni Le
Petit Café na warszawskim Natolinie. Piękne, przytulne wnętrze, miła obsługa,
doskonała lokalizacja i… obawa, że miejsce za chwilę zamkną, gdy konkurencja
okaże się zbyt silna. (Wzdłuż ul. KEN, na odcinku od stacji metra Natolin do
stacji Imielin obecnie funkcjonuje przynajmniej kilkanaście barów i
restauracji). Zastanawialiśmy się czy ten adres utrwali się w świadomości
mieszkańców, czy biznes wypali, skoro tak wiele podobnych miejsc otwiera się w
okolicy? Niektóre świecą pustkami, inne tętnią ursynowskim życiem miasta.
Le Petit Café zalicza się
zdecydowanie do drugiej grupy. Jak im się to udało? Tego nie wiem, ale z
perspektywy czasu, można już chyba mówić o sukcesie, bo właściciele na brak
ruchu w lokalu na pewno nie narzekają. Nawet w południe ciężko o wolny
stolik. Miejsce ma swój klimat, serwuje dobrą kawę i pyszne ciacha, których
wybór jest całkiem spory. (Ja zamówiłam wczoraj wielki kawał korzennego tortu
pomarańczowo-imbirowego. Pyszności!) Można dostać u nich zimowe grzańce z
procentem, sałaty i kanapki. Na ścianach wiszą prawdziwe (!) obrazy, które mają
swoich autorów (i nie jest to Mr. IKEA), przez co kafejka spełnia niejako rolę
osiedlowej galerii. Ceny na pewno niższe niż w sieciówkach. Miłe miejsce, ta
Petitka…
Le Petit Café
ul. Żabińskiego 16 A (przy wyjściu z metra Natolin)
Justek, to kiedy mnie tam zabierasz? :) To ciacho, którego próbowałaś, wygląda przepysznie - muszę spróbować.
OdpowiedzUsuńAnytime. :-) Ciacho bardzo pomysłowe, chętnie zrobiłabym sama w domu. Tylko nie wiem czy Petitka (Petitek?)udostępni przepis... Będę musiała ładnie poprosić. Chyba, że ktoś ma. Można się śmiało zgłaszać! :-)
Usuń