Są takie miejsca, które mimo upływu lat, zachwytu
mediów i coraz bardziej celebryckich gości, w ogóle się nie zmieniają. Nieplamiące obrusy na stołach jak zawsze, menu tak
samo dobre, ta sama skromna i uprzejma obsługa. Tylko ściana chwały coraz
bardziej zapełniona dyplomami i dedykacjami wielkich tego świata. ;-) Taki jest
właśnie Boston Port – suma przyjemnych niezmienników. Trafiliśmy tam
przypadkiem kilka lat temu i zostaliśmy stałymi bywalcami. (Znów odkrywa się
moja słabość do niepozornych baraków, ale przyznacie, że nie ma nic gorszego
niż knajpa tak ładna, że aż brzydka, w dodatku z kiepskim jedzeniem). Mimo iż
restauracja kilka razy z rzędu triumfowała w rankingach Newsweeka, a sam Joe
Cocker zawitał w te skromne progi, właściciele nie wstawili złotych klamek i
purpurowych draperii. Klimat nowoangielskiej budy pozostał, całe szczęście.
Boston Port na rogu Okolskiej,
Puławskiej i Odyńca trzyma portowy fason dzięki naprawdę niezłemu, rybnemu menu.
Nie znam drugiego takiego miejsca w Warszawie, gdzie wybór ryb najlepszej
jakości jest tak duży, że zamawiający nie musi kierować się kryterium drugiej czy
pierwszej świeżości. W rozsądnych widełkach cenowych (22-42 zł) można zjeść coś
naprawdę wyjątkowego. Choć nie jestem wielkim fanem klasycznych zup rybnych, hitem
tego miejsca jest dla mnie właśnie zupa rybna, a raczej nowoangielski chowder. New
England Fish Chowder to coś na kształt gęstej, kremowej zawiesiny pełnej konkretów
(5 różnych gatunków ryb). Nawet nie próbuję odtworzyć tego smaku w domu. Ba,
nie jestem nawet w stanie nazwać jego głównych składników. Micha za 12,90 zł
serwowana z pysznymi grzankami w moim przypadku załatwia sprawę obiadu.
Może nie wiem zbyt wiele o
portowych przyśpiewkach, ale jedno jest pewne – Boston Port to kurs na najlepszy
smak. Niech pomyślne wiatry zaprowadzą was do Boston Port.
Boston Port
ul. Okolska 2
Absolutna zgoda. Zupa rybna w Boston Port rządzi. Jest pyszna i sycąca - zatem najgorsze, że z łakomstwa człowiek bierze jeszcze jakąś rybę (ja polecam barramundi ;-) więc wychodzi objedzony. Ale też jaki zadowolny... mniam. Pozdrowienia dla Autorki - pyszny blog.
OdpowiedzUsuńFajne jest to, że trzymają poziom. Można z czystym sumieniem polecić i bez strachu wracać. :-) Pozdrawiam ciepło miłego Czytelnika!
OdpowiedzUsuń