poniedziałek, 14 stycznia 2013

Street food? ToTu!



W latach 90. królował Paszport Polsatu, na nogach Sofixy a w głowie Dr. Alban (?). Marzyło się o randce w McDonaldsie i fast foodach zamiast domowego obiadu. Zanim jednak korporacyjny świat amerykańskich hamburgerów stał się częścią polskiego krajobrazu, szczytem miejskiego luksusu była buła z pieczarkami i serem, czyli słynna uliczna zapiekanka serwowana z budek o niejednokrotnie niejasnej proweniencji. Któż nie spróbował jej choć raz podczas szkolnej wycieczki? Dziś street food, czyli uliczne jedzenie to obiecująca kategoria kulinarna. Okno na kuchnie świata, alternatywa dla kebaba i pizzopochodnych, i co ważne – szama na każdą kieszeń.


Mijający rok był dla street foodu w Polsce niezwykle łaskawy. Moda na „no name” burgery, kiełbaski, belgijskie frytki i chińczyka nie mija. Wręcz przeciwnie. Wraz z powoli słabnącym zachwytem nad, bądź co bądź kosztownym sushi, rozwija się ruch ulicznych podjadaczy. Częścią kultury wielkomiejskich blokowisk stają się budy, okienka, stoiska i obskurne pawilony. Jak grzyby po deszczu powstają lokale serwujące tanie dania z międzynarodowym rodowodem. Pomysły bronią się same, bo ludzie tłumnie je odwiedzają a krytycy entuzjastycznie oceniają.


Pod koniec ubiegłego roku po raz pierwszy Gazeta wybierała najlepszy lokal w zupełnie nowej kategorii – „Uliczne jedzenie”. W stołecznym konkursie zwyciężyła chińska pierogarnia ToTu, wspierana silną kampanią medialną Macieja Nowaka. W sobotę odwiedziliśmy ten dumplings bar, by sprawdzić co naprawdę w trawie piszczy. W niepozornym ToTu dostajemy chińskie pierożki baozi i dim sum przygotowywane na parze i serwowane w bambusowych koszyczkach (12 zł). Jako zdeklarowany mięsożerca ze wstydem przyznaję, że dużo lepsze są te warzywne. Miłym zaskoczeniem na początek jest smaczna kapustka kimchi (5zł). Tak dobrej nie jedliśmy w wielu sushi barach. Zupę Won Ton ocenię na 3+, bo tu już pojawia się porównanie z San Francisco i New York Chinatown. Te smaki po prostu ciężko przebić. :) ToTu na pewno spełnia wszystkie wymogi mojej definicji street food – jest tanio, szybko, smacznie, trochę obskurnie a trochę inaczej niż wszędzie. Wrócę tam sprawdzić poziom, ale pewnie dopiero na wiosnę. Niskie temperatury i uliczne baraki jednak nie bardzo się lubią… 


ul. Niekłańska 33 lokal 11

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...