poniedziałek, 12 listopada 2012

Paris, Paris...

Podobno Francuzi nie lubią cynamonu. W przeciwieństwie do amerykańskiej, francuska kuchnia z rzadka i oszczędnie korzysta z dobrodziejstw tej przyprawy, która rzekomo dominuje inne smaki. Z tym, jak również z wieloma innymi mitami na temat zwyczajów kuchennych nad Sekwaną rozprawia się David Lebovitz na kartach swojej ostatniej książki „Słodkie życie w Paryżu.” A że do tej pory moje związki z Francją ograniczały się głównie do French Fries, z wielką ciekawością usiadłam do historii amerykańskiego cukiernika, który po osobistych zawirowaniach przenosi się z San Francisco do Paryża. Po drodze ginie jego paczka z książkami kulinarnymi, które zbierał całe życie. (Tego nawet ja nie mogę do dziś przeboleć, co za strata!). Innymi słowy w życiu zawodowym i osobistym zaczyna wszystko od nowa. Powoli odkrywa smaki paryskiej egzystencji, nawiązuje znajomości z tubylcami, poznaje obyczaje, i tłumaczy czytelnikowi nienapisany nigdy alfabet rasowego paryżanina. Jego historie nie ograniczają się do wizyt w najdroższych knajpach i recenzji beaujolais nouveau. Jako pracownik rybnego stoiska czy sprzedawca w sklepie z czekoladkami zabiera w niezwykle ciekawą podróż opisując francuskie dziwactwa uzupełnione o wartościowe adresy. Od pierwszych stron pokochałam jego styl bycia i poczucie humoru, którego tak brakuje mi w innych kulinarnych publikacjach.


Jeśli interesuje was tematyka szwędaniny obcokrajowca po stolicy Francji, z pewnością traficie na opublikowaną całkiem niedawno  pozycję „Paryż na widelcu” autorstwa Stephena Clarke’a. Trzeba zaznaczyć, że ten subiektywny przewodnik po Paryżu nie ma zbyt wiele wspólnego z gotowaniem, nie dajcie się zwieść tytułowi. Ja troszkę dałam się wyprowadzić w pole i stąd pewnie moje małe rozczarowanie. Jedzenie to zaledwie jeden rozdział książki. Paryż Clarke’a, brytyjskiego dziennikarza, który ostatnie lata pisze i publikuje książki o Francji, to kombinacja najróżniejszych tematów – woda i kanalizacja, miłość i seks, moda i ulice. Jak dla mnie trochę za dużo grzybów w barszczu, przez co tekst całościowo traci na wiarygodności. Jest o wszystkim, a właściwie tak naprawdę o niczym. Na pewno jednak Clarke podchodzi do każdego tematu ze swadą i czyta się to z dużą przyjemnością. Ciekawski czytelnik znajdzie tam masę nie pozbawionych pikanterii historii, których na próżno szukać w klasycznym przewodniku. Dlaczego paryscy mężczyźni mają zwyczaj sikać na ulicy? Gdzie najlepiej powiedzieć drugiej połowie „Je t’aime” i jak poprawnie złożyć zamówienie w restauracji nie popadając w niełaskę aroganckiego kelnera?


W wyścigu o laur najlepszej lektury na listopad wygrywa jednak zdecydowanie Lebovitz. Jeśli podobnie jak mnie, dręczy was uczucie dojmującego, listopadowego chłodu, usiądźcie przy kawie do jego książki, a następnie wykorzystajcie jeden z jego przepisów. Przynajmniej 5 z nich zasługuje na natychmiastowe wypróbowanie. I nie martwcie się o kalorie. Zdaniem WHO, Francuzi zajmują 3 miejsce pod względem średniej długości życia. A to oznacza, że słodka francuska dieta działa cuda!

PS. Po skończeniu „Słodkiego życia w Paryżu” zajrzałam oczywiście na stronę autora, żeby dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Po raz pierwszy też zobaczyłam jego zdjęcie i hmm, teraz wiem już, że facetowi o takim uśmiechu (zdecydowanie daleko mu do Georga Clooneya) można zaufać!

Słodkie życie w Paryżu
Smaki francuskiej kuchni i smaczki paryskiego życia
David Lebovitz
Wydawnictwo Pascal

Paryż na widelcu
Sekretne życie miasta
Stephen Clarke
Wydawnictwo W.A.B

4 komentarze:

  1. Przepraszam, gdzie tu jest przycisk "lubię to"? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, a ja przeczytałam "alfabet razowego paryżanina" zamiast "rasowego" i zastanawiałam się, czy Francuzi naprawdę zamienili bagietki na pumpernikiel? ;)

    Super, zachęciłaś mnie recenzją do książki pana Davida:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. David o tej zmianie nic nie wspomina, ale kto wie... :) Zdecydowanie polecam, zwłaszcza Americanice!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...