środa, 31 października 2012

Miasto śni o sushi


Tokio. Knajpa Sukibayashi Jiro w podziemiach metra. Serwują tylko sushi. Płatność wyłącznie gotówką. Długi stół i kilkanaście barowych krzeseł. Łazienka na zewnątrz. Japoński standard ulicznego sushi baru? Błąd. Mowa o wyjątkowej restauracji sushi uhonorowanej najwyższym wyróżnieniem kulinarnym–trzema gwiazdkami Michelina. Jeśli wejdziesz z ulicy i złożysz rezerwacje, przy odrobinie szczęścia za kilka miesięcy zjesz najdroższy posiłek w życiu naprzeciwko Jiro Ono – człowieka legendy. Sukibayashi Jiro to jego królestwo niezmiennie od kilkudziesięciu lat. Dokumentalny film „Jiro śni o sushi” opowiada historię tego 85-latka. Niespiesznie, banalnie, bez dramatycznych zwrotów akcji. Zwykła opowieść o codziennych zmaganiach niezwykłego starca, zmaganiach, które zaprowadziły go na wyżyny kulinarnego kunsztu. Przydługie ujęcia z pozoru proste i o niczym, w rzeczywistości tak szczelnie wypełnione sensem, jak sam główny bohater. Ten film to niezwykłe spotkanie z kuchnią i kulturą wzbudzającą jedynie wielki szacunek i podziw. No i może jeszcze spory apetyt na sushi.

Niestety nie mogę obiecać, że w najbliższym czasie odwiedzę Jiro i to szczegółowo opiszę. It’s a hard knock life jak mawiają za wielką wodą, a ja czasem muszę zacisnąć pasa niczym Michał Figurski. Jedno jest pewne, w związku z tym, że za swoje jedzenie muszę sama zapłacić, możecie liczyć na jedynie szczere recenzje. A jeśli kiedyś zobaczycie tu notkę z Sukibayashi Jiro, to wiedźcie że wreszcie coś mi skapnęło z wielkiej kumulacji. A u nas? Groupon goni Groupon i człowiek się tylko zastanawia ile procent sushi w sushi. Czasem trafi się jednak miejsce, gdzie Japonia jakby trochę bliżej.


O Inabie napisano wiele na przestrzeni ostatnich, dajmy na to 15 lat. To jedna z pierwszych restauracji japońskich w Warszawie, powstała jeszcze w latach 90. Pisał o niej Piotr Bikont, wspomniał Daniel Passent, wybraliśmy się i my. Jak wyglądała, co serwowano tam 10 lat temu – tego nie wiem. Postanowiliśmy sprawdzić jak wygląda dziś i jak wypada na tle sporej już warszawskiej konkurencji. Spotkałam się z negatywnymi komentarzami na temat wystroju, że ascetyczny, że nic szczególnego. Dla mnie przyjemnie minimalistyczny. Menu mocno rozbudowane, dobre japońskie piwo. No i sushi, na którym przede wszystkim skupiliśmy uwagę. Zamówiliśmy kilka różnych rolek i wszystkie były przyzwoite, ale cóż efektu Jiro brak. Ceny dość wysokie. Na pewno wartościowe jest to, że Inaba to coś więcej niż zakład sushi. Można tam też zapisać się na warsztaty i czegoś więcej dowiedzieć o kulturze Japonii. Dla sushi-szajbusów na pewno adres godny polecenia, bo tam znajdziecie pierwsze ślady Tokio w Warszawie. Warto wiedzieć, gdzie się to wszystko zaczęło.


Inaba
Ul. Nowogrodzka 84/86

PS. O komiksie Anthony’ego  Bourdaina Get Jiro napiszę więcej, jak tylko trafi w moje ręce.

3 komentarze:

  1. Co do "rolek" to rzeczywiście bez zachwytu, ale uważam, że klasyczne nigiri to mają jedne z lepszych w Warszawie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgoda, nigiri, zwłaszcza z krewetką i tuńczykiem bardzo dobre. Menu główne, poza kartą sushi jednak nie powala. Jedliśmy tempurę i sajgonki, niestety nic szczególnego. Jakie miejsca zatem polecasz? :-)

      Usuń
    2. Kiedyś Akashia była moim ulubionym miejscem, ale teraz mam wrażenie, że coraz trudniej w Warszawie o dobre sushi... no nic, trzeba się będzie kiedyś wpisać na listę rezerwacji u Jiro :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...