poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Vive La Belle Cuisine lub faceci do garów


Ostatnio, kiedy tak dużo mówi się o francuskim kinie w natarciu, jak nigdy cieszy mnie ta dobra passa – łaskawość krytyków i uwielbienie widzów. To naprawdę nie zdarza się zbyt często. Nie żebym była jakimś szczególnym frankofilem. Nic z tych rzeczy. Po prostu lubię, gdy czasem sukces w branży zbudowany jest na dobrych emocjach i optymistycznych przesłaniach. I nie mam tu na myśli filmów Dumonta, Ozona, czy Noe. Popularność tego francuskiego nurtu, który ma przede wszystkim szokować łamiąc tabu, to zupełnie inne bajka, ciągle jeszcze marginalna. Obcy jest mi ten ekstremalny klimat sięgający po chorą kontrowersję i wynaturzoną estetykę. 
Dziś będzie o kinie ku pokrzepieniu serc. Takie były dla mnie najważniejsze francuskie filmy ostatniego sezonu: „Ludzie Boga”, „Aktor”, „Nietykalni”. Filmy, które odwołując się do prostych wartości, jak przyjaźń, miłość, wiara, trafiły w gusta milionów widzów na całym świecie. Można zarzucać im banał, korzystanie z prostego przepisu na sukces, ale czy nie mamy czasem ochoty na chwilę taniego wzruszenia? Do tego filmowego garnka wrzucam „Facetów od kuchni”. Pewnie sporo na wyrost, bo nie jest to obraz o mocnym przesłaniu wyciskającym łzy, takim które zostanie z wami na długo. Nie można mu za to odmówić pozytywnej fabuły, no i jest francuski. J W końcu nic tak nie działa na poprawę humoru, jak dobre jedzenie. Jeśli się z tym zgadzacie, ten film jest dla was!

Co może wyniknąć ze spotkania zblazowanego szefa kuchni z bezrobotnym kulinarnym geniuszem? Kiedy faceci ruszają do garów, a w grę wchodzi gwiazdka Michelina, zaczyna robić się gorąco. I naprawdę nietrudno o uśmiech, gdy panowie mierzą się zwłaszcza z kuchnią molekularną przyuczając do pracy stołówkową ekipę od kotleta. Komedia działa podobno na kubki smakowe i ja to potwierdzam. Jest lekkostrawnie a momentami nawet romantycznie. Wskazówkę dotyczącą owoców w cieście na pewno wypróbuję.  
Jeśli liczycie na żarty a la Louis de Funes, możecie się odrobinę przeliczyć, ale w gruncie rzeczy Jean Reno i Michael Youn dają radę, nie ma mowy o faux pas. Z komedią „Faceci od kuchni” jest za to szansa na udane randez-vous, a przynajmniej zgagi nie będzie.

4 komentarze:

  1. To pewnie świetny film na małe vis-a-vis z drugą połówką. Niech tylko będzie odrobinę oryginalny, żebym nie miał poczucia de-volaille. Olewła Madame Justine, idę na kolację. Będę-żar-żur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na małe vis-a-vie z mon cheri w sympatycznym foye, tak zupełnie a propos... :-)))(Zużyłeś mi prawie prawie wszystkie francuskie słowa Monsieur GDZ, gdzie twój savoir-vivre?)

      Usuń
  2. naprawde Ci zabrakło? niezręczna sytuacja, popełniłem passe. ale wiedz, że zawsze będziesz dla mnie eau de toilette

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...